Rathes Shilene |
Wysłany: Sob 23:39, 28 Lip 2007 Temat postu: Ognisko rocznicowe |
|
27 lipca. Rocznica. Rocznica ogniska, uczczona ogniskiem, bo i czymże innym uczcić by ją można było?
Osób zjawiło się sześć: Hagrida, Kostek, Romenna, Floydian, Lavenda i ja- Rathes. Osób sześć. Osoby wspomniane obładowane były siatami z dobrem wszelakim, potocznie zwanym żarciem. Żarcia, dodać trzeba, więcej było niż kiedykolwiek. Dziwne, bo grono nieliczne.
Niemniej, koc rozłożono. Się rozłożono. I miło było, rozmownie, rodzinnie. Ciepło, może za sprawą ogniska pięknego. A może i nie, kto wie. Przyznać jednak muszę, że wybitnie – inaczej. Inaczej niż do tej pory.
Ulokowałam się na huśtawce. Huśtawki do końca nie opuściłam.
A działo się na niej, co następuje:
Wpierw opuścili nas Hag i Kostek. Uciekli w mrok, i nie wnikajmy, co też robili w tym mroku, z całą pewnością nie interesuje to nikogo. Tak. Ja zaś siedziałam na huśtawce. Na huśtawce siedział również Michał, który i wcześniej grał. A ja i Lav, co czas jakiś, zawodziłyśmy wdzięcznie. Bo i Siostra ma siedziała. Choć zdarzało jej się uciekać. Wnioskuję, że nie ode mnie. Bo czyż ode mnie mógłby ktokolwiek uciekać..?
I niespodziewanie padło pytanie. O możliwość rozhuśtania zacnego zacnej huśtawki. Skończyło się to pytanie instrumentu odłożeniem, grajka naszego na oparciu ławki stanięciem – i huśtaniu. Ja zaś rozłozyłam się wygodnie, bo wygodna byłam od zawsze. Romenka w czasie tym na kocyku siedziała, widać, z nami nie chcąc w zbyt bliskiej odległości przebywać.
Michał huśtał, ja się wygodniłam, Lav chichrała, Romenka próbowała odezwać. Dlaczego nigdy nie dopuszczana jest do głosu – czort jeden wiedzieć może. A ja czortem nie jestem, tak więc – milczę. Z czasem rozbestwiliśmy się wszyscy. Kromka Pełnoziarnista wysunęła sugestię, że u Floydka spowodowane jest to nieobecnością Adama.
Chyba, że huśtawka i półtorej elfki działa tak, jak kółko matematyczne w poniedziałek.
Nie. Nie wnikajmy.
Dla dobra własnego.
Huśtawka fruwała w górę, włosy me zamiatały podłogę [zwaną potocznie trawnikiem], a skoro juz o włosach mowa, ścinanie ich zostało zabronione. Ka-te-go-ry-cznie. Ot. Bo ja Michała lubię...
...Wykorzystywać.
I inne takie.
Później przywołaliśmy deszcz. Tak, drodzy moi, przywołaliśmy deszcz, który niecnie wywabił z mroku mą Córkę i Syna. Następnie pokropił, pokropił – i dał sobie spokój, jak na sztuczne opady przystało.
Skracając, zjedlismy wypiek mój jeszcze, a następnie Michał opuścił grono rodzinne. Rodziców pewnie nie przekonałyby nasze argumenty. Ale czy stwierdzenie, że jest tylko z trzema niewinnymi niewiastami, których opuścić wszak dżentelmen nie może, nie byłoby wystarczające?
Dlaczego mi nie wierzycie?
No dobrze, nie wnikajmy, raz jeszcze...
Niemniej, godzinę jeszcze na działce zostaliśmy. Leżąc, rozmawiajać. Udałam się z Siostrą na spacer, gdy wróciłam – zbieraliśmy się właśnie.
W zasadzie, na tym opowieść się kończy.
Hag i Kromka poszły do siebie, ja zdążyłam zmaltretować Kostka, coby mi pożyczył Baldur's Gate II, a następnie Zięć mój w drogę się udał, a my z Lav – pognałyśmy do niej.
Tam też noc spędziłam.
A wszystko, co działo się po zakończeniu ogniska, niech tajemnicą zostanie.
Amen.
Znaczy się... skończyłam. |
|