Sztuka?

Hagrida Złotobrewa

Może to nie jest zbyt poważny temat i bynajmniej nie nowy, ale ostatnio chodzi mi po głowie. Ze wszystkich stron ładują w nas mnóstwo 'wielkiej', modnej sztuki, której wartość jest raczej dyskusyjna... Całe to kino bollywoodzkie, za którym ostatnio wszyscy tak szaleją ( Razz

), pełne totalnej tandety, wielki artysta Andy Warhol, Król Kiczu, który może i ma fajne prace, ale nie ma w nich nic genialnego, te wszystkie Mandaryny... Więcej przykładów chyba nie trzeba.

Zalewa nas badziew potworny i trudno znaleźć coś naprawdę wartościowego, bo granica jest śliska. Większości po prostu nie chce się nad tym zastanawiać i ubóstwiają wszystko, co tylko podsuną im media. Czyli ogłupianie i coraz większe uzależnianie się od Boskich i Wszechmogących Środków Masowego Przekazu. Osobiście niezbyt mi się taka wizja podoba, to jak zagrożenie zdurnowacieniem ogólnoświatowym, które zresztą chyba już ma miejsce. Co o tym sądzicie?

Morgoth, Mściwojem zwany

czy niszczenie gitary zakraja sie na sztuke?

Anarhiel

w pewnym senie tak.

Lunarie Srebrzystooka

Wszyscy żyjemy "Na pograniczu kiczu" i trudno cokolwiek na to poradzić, gdyż tak wygląda obecne społeczeństwo i jego upodobania. Wszędzie widzimy komercję, lans, modę- rzeczy wielce irytujące, zauważcie sami.
Lecz czy możemy odmówić 'kiczowatemu' produktowi/obrazowi/czemuśtam nazwę sztuki, jeśli autor tak to odbiera? No właśnie. Sztuka nie ma wyraźnych granic, tak więc nie da się jej sprecyzować i poszufladkować. To trzeba wyczuć.
Dla mnie sztuką jest wyrażanie jakiegoś przesłania, idei, myśli w znany dla siebie artystyczny sposób- niezależnie od techniki i materiału. Trzeba szanować autora za jego inwencję, nawet, jeśli jej nie pojmujemy...

Pozwolicie, że zacytuję Pablo Picasso- zawsze lubiłam to zdanie:
"Malarz to człowiek, który maluje to, co sprzedaje. Artysta to człowiek, który sprzedaje to, co maluje."