RUDERA (nowa karczma :P)

Lunarie Srebrzystooka

Wielkie dzięki za pomoc i troskę *warknęła ponuro i zaczęła niezbyt entuzjastycznie grzebać w gruzach, w poszukiwaniu jakiegoś naczynia* Ej, pijaczyny... czy wy się bawicie tym.. p..petagramem? *chciała zawołać głośno, ale jakoś średnio jej wyszło. Zaczęła złorzeczyć pod nosem, oddychając ciężko* Może tak ktoś z zebranych by mi pomógł, hm? *łypnęła nieprzyjaźnie na Kromkę, Rath i Sindariego*

Hagrida Złotobrewa

*zwlekła się z drewnianego pudła, a właściwie z drzazg i pobiegła spowrotem podskakując i nie zwracając najmniejszej uwagi na ciekawego siniaka na skroni* Ale zabawa *rzuciła radośnie do bladej Luny pociągając z butelki, którą przez cały czas trzymała w ręce* Chodź! Świat jest piękny, a tam są jesz... *nie dokończyła, bo Mściwy stratował ją drzwiami*

Morgoth, Mściwojem zwany

*trzymając ją za pasek wyjechał na drzwiach aż przed budynek* uważaj gdzie sie bawisz bo cie jeszcze coś potrąci* powiedział wrzucając ją na piętro przez rozbite okno* już tam ideee* zawołał, zrywając ze ściany drewniany pentagram* patrz nawet mamy czym rzucać* poleciał na piętro. na górze słychać było znów tupot nóg. wyleciała kolejna szyba* %#$%^ pentagram poszedł sie paść* powiedział patrzac z boku a na Hagride i nagle rzucił sie na nią z okrzykiem* pogoooo* zabawa znowu sie rozpoczeła...

Lunarie Srebrzystooka

I to niby moi kompani *mruknęła z przekąsem, jak gdyby sama do siebie. Nigdzie nie było widać żadnego naczynia* Hmm... *zastanowiła się nagle, odwracając głowę w stronę wariujących wojowników. W jej oczach zamigotały diaboliczne iskierki* Mściwy, Hag... macie tam jakieś puste butelki?

Hagrida Złotobrewa

*przez chwilę szaleli po pokoju strącając wszystko i robiąc godny pozazdroszczenia hałas. Dziewczyna potknęła się o kawał jakiegoś mebla i wyrżnęła głową o ziemię, a Morgoth rypnął na nią* Czy ja jestem sierotą? *zadała pytanie egzystencjalne, ale nie doczekała się odpowiedzi. Zawiedziona z trudem podniosła się z podłogi* A co tu się tak świeci? *wystawiła głowę przez okno i gapiła przez chwilę na leżący w piasku pentagram* Oj, coś mi się już pieprzy *mruknęła* Co Luna...? Hm, se poszukaj całych... Hmm... *rzuciła w Mściwego pustą butelką* A to też fajna zabawa *wybuchnęła śmiechem i zaczęła tańczyć odbijając się od ścian i resztek umeblowania. Butelki znów zawirowały w powietrzu* Lepsze niż śnieeeeg *zawyła wpadając na wojownika*

Morgoth, Mściwojem zwany

*trzymając szyjki butelek* eeemmm no wiesz Luna... ciężko o to będzie ale poszukaj coś* i już do Hagridy* łapaj!!!* zamachnął sie krzesłem, już miał cisnąć ale zobaczył ją układającą sie do spania na górze przykurzonych poduszek* kolejna ze słabą głowa... ale w sumie nie jest tak źle. patrząc na wszystko dookoła to zaraz nie byłoby chaty* przykrył Hag swoim płaszczem i usiadł obok niej wpatrując sie w sufit i mysląc o rzeczach odległych. powoli zmierzchało...

Hagrida Złotobrewa

*owinęła się szczelnie płaszczem wojownika i ułożyła wygodniej na poduszkach* Ymm...zzięki Moogoot... *mruknęła jeszcze, patrząc na niego nieprzytomnie i najspokojniej w świecie zasnęła*

Lunarie Srebrzystooka

*Nie mając siły dalej szukać, podczołgała się pod pobliską ścianę i skuliła się tam, w zamyśleniu spoglądając w przestrzeń. Twarz czarownicy nadal była chorobliwie blada, choć oddech uspokoił się. W jej oczach odbiło się coś w rodzaju wspomnień.. uśmiechnęła się smutno.
Na dworze powoli zapadała noc*
Mściwy.. *odezwała się nagle* zimno tu jak w psiarni, zapal ogień... tam, w rogu chyba jest kominek...

Rathes Shilene

*drzwi otworzyły się i stanęła w nich Rath, jak to zwykle - rozczochrana i podrapana, co świadczyło o wieczornej wycieczce. Strzepnęła z ramion liście, rozejrzała się* Wnioskuję, że ominęło mnie sporo... *uśmiechnęła się niewyraźnie i oparła o ścianę, zamykając oczy. Musnęła wcześniej dłonią paskudne przecięcie na policzku* Ciekawe istoty mieszkają w pobliskim lesie *rzuciła, nie unosząc powiek*

Lunarie Srebrzystooka

Rath, znajdź mi jakieś naczynie. Muszę zrobić antidotum, bo już ledwo zipię. Do diabła, dlaczego to zawsze ja muszę natrafić na zatruty rum? *warknęła niewyraźnie i pociągnęła nosem. Sprawiała wrażenie, jakby chciała zapytać elfkę, gdzie była, ale zrezygnowała z tego pomysłu, stwierdzając, że to nie na jej siły*

Morgoth, Mściwojem zwany

*nie podnosząc sie z miejsca* to ty zawsze rozpalasz w kominku. swoją drogą to patrząc na ciebie mam wrażenie że długo nie będziesz dotykać alkoholu. aż mnie to ruszyło*podniósł sie z trudem z poduszek i polazł znowu na piętro. po chwili ze schodów z wiekim hukiem stoczyło sie mocno kopinete żelazne wiadro. mam nadzieje że ci styknie... emmm suszy mnie* powiedział raczej sam do siebie i ruszył w kierunku spiżarki*

Rathes Shilene

A liczyłam na to, że ja tu będę w najgorszym stanie *mruknęła, otworzyła oczęta i dowlokła się do pobliskiego krzesła* Tak właściwie, to chyba jednak wolę zadrapania i inne dotatki *parsknęła, patrząc na Lunę, a raczej siedem nieszcześć Luniastych xP*

Hagrida Złotobrewa

*obudziła się nagle i uniosła głowę rozglądając nieprzytomnie* Koohho pojeeepaauooo seepy siee naapiii... *ziewnęła rozdzierająco* ...znaczy nabijać. Głowa mnie boli *mruknęła, znowu ziewając i oparła się na łokciu* Piiiić *jęknęła. Zwlekła się z łóżka i poczłapała w stronę reszty, probując zrobić coś z niemiłosiernie rozczochranymi włosami*

Morgoth, Mściwojem zwany

*wystawił głowe z spiżarni* ooo obudziło sie. chodź tu. piwo z rana jak śmietana* w dłoniach Hag wylądowała duża butelka* stykło by coś do jedzenia ale nie sądze że coś tu zostało. idziesz ze mną?

Hagrida Złotobrewa

*oparła się o ścianę i wypiła nieco piwa* Moment... *mruknęła i wyszła. Po chwili wróciła z mokrymi włosami i twarzą; kropelki wody kapały na ziemię. Wyglądała nieco lepiej* Dobra. Może to nie był najlepszy pomysł... *przypięła sobie pas z mieczem i podążyła za wojownikiem, który wybiegł z karczmy*